Druga odsłona marcowej innowacji to święto babeczki z kremem. To w naszej szkole słodka okazja do tego, aby zjeść ulubioną babeczkę bez wyrzutów sumienia. Nie wiem, czy słyszeliście historię muffina. Dawno, dawno temu… w X i XI wieku w Anglii powstały one jako forma przekąski dla najbiedniejszych. Dopiero z czasem zyskały uznanie wśród arystokracji. Wymyśliły je kucharki, które przygotowywały posiłek dla służby, zgodnie z tym, że nic nie może się marnować. Robiły je z resztek czerstwego chleba, z masy na ciasto, a także z ugotowanych i zgniecionych różnych resztek. Z nich się lepiło ciasto i smażyło, były one miękkie wewnątrz, na zewnątrz natomiast twarde. Były smaczne, więc zaczęto to robić dla wyższych sfer do popołudniowej herbaty. Zaczęto je sprzedawać również na ulicy.
Obecnie to małe dzieła sztuki cukierniczej. Znamy je jako babeczki lub cupcake i jest ich wiele rodzajów. Muffinki to małe ciasteczka w kształcie babeczki dla jednej osoby zwykle w papierowej foremce. Obecnie dużo przywiązuje się uwagi do wyglądu, aby były jak najbardziej atrakcyjne. Dodaje się do opakowań kolorowe papiloty czy bibułki. Ozdobione są bitą śmietaną, polewą, żelkami, orzechami, owocami świeżymi, suszonymi, można polewać je lukrem z barwnikami spożywczymi czy posypką lub jeszcze innymi dodatkami- wszystko zależy od naszej kreatywności.
W naszej szkolnej pracowni powstały muffiny czekoladowe z malinami i bananami. Jeszcze ciepłe i pachnące kusiły wszystkich. Ich historia była bardzo która, ale też bardzo smaczna. Nie dotrwały do godziny „Five o' clock”, czyli godziny 17.00, która to według Brytyjczyków jest najlepszym momentem na chwilę przerwy z lekką przekąską i filiżanką herbaty.